KrowaMela

 
registro: 25/06/2010
muuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuu
Pontos186mais
Próximo nível: 
Pontos necessários: 14
Último jogo

Fredek się oswaja

-Fredek , Fredek pobudka, wstawaj już , dziewiąta godzina wybija..

-Dobra dobra już wstaję. Tylko język od podniebienia odkleje.. 

-No nie mlaskaj już tyle tylko wstawaj..

-Nie uwierzysz co mi się śniło... (???) Ej zaraz zaraz, to ty mi się śniłeś. Cały wczorajszy dziń nie dawałeś mi spokoju!!! Ehh widocznie jeszcze się nie obudziłem. Ide spać nadal , dobranoc.

-Fredek ja ci się nie śnię, naprawdę tu jestm i z niecierpliwością, czekam aż wstaniesz.. Przeżyjemy dziś jakąś wielką przygodę, zwiedzimy cały świat, odryjemy coś nie odkrytego, albo odnajdziemy zaginiony piracki skarb. Wstawaj chłopie , noo dalej...

-Jajciu, a mamusia mówiła nie zadawaj się z wiewiórką.. Czego ona dolała do tego jażębiaczku..

-Ta sama mamusia którą wczoraj nazwałeś "starą wiedzmą"?

-Oj czepiasz się szczegółów , zresztą to było wczoraj..  [...] To stare pruchno musiało wykrakać, do tej pory brzęczą mi w usach jej słowa "pamiętaj synku, alkohol szkodzi zdrowiu i może uszkadzić mózg" [...] A może to wcale nie był jażębiaczek? Tak to musiały chrupki  grzybowe! Chociaż może bardziej to skutek tych zielonych listków do palenia.. A z resztą co za różnica, zaraz i tak przestanę cię słyszeć..

           Fredek wstał z łóżka , przeciągnął się leniwie, po czym ruszył do łazienki, w celu zaczerpnięcia łyka wody.. No dobra dużego łyka wody.. Nie, no, znów kłamię.. Wypił chyba ze dwa litry! Sam był zaskoczony że  w jego kilkunasto metrowym ciele znalazło się aż tyle miejsca.. Głośno pierdnął, po czym bez ściągania piżamy wskoczył pod zimny prysznic. Spędził tam chyba z pół godziny, przyjemny szum wody działał kojąco na obolałą głowę i łamanie w kościach.. Nieco bardziej rześki wytaraskał się z wanny, chwycił paczkę paierosów, wyciągnął jednego i już miał odpalać zapałkę, kiedy to wypita woda dała znać o sobie.. Jednak nie tą stroną którą należało by, wydalił z siebie ogrom cieczy, pod sporym ciśnieniem, co samo w sobie nie było aż tak złe, w końcu suchota w ustach przestała aż tak bardzo doskwierać. 

           Po tym dość nieprzyjemnym rytuale, zapalił wreszcie papierosa, siadł w kuchni przy stole i głaszcząc się po obolałej skroni, próbował coś wymyślić. Jedak fakt że umysł był troche wczorajszy, nic a, nic, nie przychodziło mu do głowy..  W końcu zrezygnowany wstał z krze...

-Kuffa nadal go słyszę. No odpinkol się w końcu odemnie, co ja ci takiego zrobiłem, raz zaszalałem i co? To grzech? Nie uwolnie się od ciebie??  [...] Dobra wiem , pójdę do wiewiórki spytać jak ona się czuje, czy też ma zchizy jak ja?

-Idz, idz dobry pomysł!

- A pinkole, nie idę skoro ty tego chcesz. Będę robił ci na złość aż się nie odpinkolisz odemnie..

             Siadł Fredek na kanapie i siedział. Siedział i siedział i siedział. Pomuro spoglądając na leniwe wskazówki zegara. Minęło zaledwie kilkanaście minut aż znudziło mu się wpatrywanie w tarczę budzika. Próbował zrobić tegą minę, ale bardziej wyglądał na skacowanego przygłupa, niż na zapawionego w uporze  wojownika o wolność..

-Kuffa nadal go słuszę. Litości człowieku odpinkol się i daj mi dojść do siebie.. Będę tu siedział tak długo aż się nie znudzisz i sobie nie pójdziesz.

-Fredek zrozum, że cokolwiek zrobisz jest moją wolą, nie ważne jak bardzo byś chciał zrobić mi na przekór, to ja dyryguję teraz twoim życiem , jestem twoim narratorem i ja decyduję co będzie dalej. To moje opowiadanie a, ty co najwyżej możesz sobie palcem w bucie poszmerać i to też tylko jak ja ci na to pozwolę.

-Żyłem sobie nikomu nie wadząc, w moim skromnym domku, w ogromnym lesie, aż pybłąkał się taki ktoś jak ty i tyłek zawraca..

-Oj Fredek, nie rozumiesz że ja cię stworzyłem? Jesteś wytworem mojej wyobraźni i całe twoje dotychczasowe życie też. Doceń to co masz, że żyjesz. Gdybym się od ciebie odczepił to zamarł byś w bezkresnym pustkowiu stojąć w miejscu bez ruchu i tak spędził wieczność.. No chyba że jakiś jeszcze bardziej zbzikowany koleś niż ja przejął by moją rolę i układał tobie przyszłość, wedle swojego widzimisię.

-Znaczy co? Jesteś moim Bogiem, od ciebie zależy czy będę nadal żył , czy poznam w końcu moją wymarzoną Fredzie i założymy rodzinę.. Czy w końcu będę szcześliwy?

-Oj tam , oj tam zaraz Bogiem.. A w zasadzie tak jakby , nim jestem.. Więc ogarnij się chłopie, ściąg tą mokrą piżamę i ruszamy do wiewiórki..

-Piżama już wychła ,Boże! Tak długo prowadzisz ze mną ten bezsensowny dialog... a przecież mogłem się przeziębić.

-Ale się nie przeziębiłeś!

-Ale mogłem!

-Tak, jak bym tego chciał.. Masz piętnaście minut na doprowadznie się do stanu używalności i ruszamy.. Chyba juz wszystko jasne, więc nie bedziesz się sprzeciwiał. Prawda?

-No dobra dobra, daj mi chwilę.. [...] obróc się nie podglądaj..